poniedziałek, 25 lipca 2016

8. "If I could.."


     Do domu wróciłam szybko. Nie zwracałam uwagi na znaki, które ograniczały prędkość, zupełnie jak nie ja. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim ukochanym łóżku i zapomnieć o tym dniu, o wszystkim co było z nim związane. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, gdy już usiadłam na świeżej pościeli i zauważyłam nieodczytane SMS-y od Briana. Pytał czy wróciłam już do domu i jak się czuję. Nie będę mu odpisywała o pierwszej w nocy, bo będzie to jeszcze bardziej podejrzane. Po prostu powiem mu jutro, że wróciłam zmęczona i zasnęłam niemal od razu, gdy moja głowa dotknęła poduszki.
     Po szybkim prysznicu, wślizgnęłam się pod kołdrę, okrywając się ze wszystkich stron, bardzo szczelnie. Miałam gęsią skórkę, było mi strasznie zimno. Odłożyłam telefon, nie mając najmniejszej ochoty sprawdzać newsów ze świata. Chciałam zasnąć.
     Najwyraźniej nie było mi to dane. Zaczęłam przewracać się z boku na bok, nie mogąc prawidłowo się ułożyć. Moje myśli mimowolnie powędrowały do tego co zdarzyło się przed hotelem. Oczywiście najpierw skupiłam się na sobie i nie mogłam zrozumieć dlaczego pozwoliłam sobie na to wszystko. Po pierwsze nie powinnam w ogóle odpisywać na wiadomość od nieznajomego numeru. Po drugie, gdy już wiedziałam, że to on, nie miałam prawa sugerować mu spotkania. Reszty w sumie nie muszę analizować, bo to ja jestem wszystkiemu winna. To ja go zaprosiłam do Parku. Na własne życzenie to wszystko dostałam.
      Co ja sobie głupia myślałam? Niby do czego takiemu gwiazdorowi potrzebna jest zwykła dziewczyna, taka jak ja? To zupełnie nie logiczne. Musiało mu się najwyraźniej bardzo nudzić, skoro napisał do mnie, albo chciał popatrzeć na  naiwną nastolatkę, która leci do niego jak na skrzydłach. Ja ten błąd popełniłam i naprawdę bardzo tego żałuję. Po co mi to było? Ten wieczór nie uświetnił w żaden sposób mojego życia, a jedynie spowodował, że jutro w szkole będę nie wyspana. Zamknęłam powieki z nadzieją, że sen przyjdzie w mgnieniu oka.

      Oczywiście w szkole byłam przed dzwonkiem na zajęcia, więc spokojnie wyjęłam z szafki książki potrzebne mi na dzisiaj i włożyłam je do torby. Zamknęłam ją i chcąc się odwrócić wpadłam na Briana, który stał tuż za mną. Patrzył się na mnie, ale z jego twarzy nie mogłam odczytać właściwie żadnej emocji.
- Cześć. - powiedziałam nieśmiało.
- Co to wszystko znaczy? - ściągnął usta w jedną linię, co naprawdę mnie zaskoczyło.
- O co ci chodzi?
     Chłopak pokazał mi kilka artykułów w internecie, które dotyczyły mnie i Justina. Nie mogłam w to uwierzyć. Ujęłam w dłoń jego telefon i zaczęłam przewijać w dół, czytając pobieżnie posty na Twitterze i z innych udostępnianych portali plotkarskich. Wszędzie przewijały się te same zdjęcia. Ujęcie było z daleka, ale ja i Justin staliśmy naprawdę blisko, inne zdjęcie było, jak trzymał dłoń na mojej głowie, każąc mi się schylić, kolejne, jak biegniemy do wejścia. Byłam naprawdę niemiło zaskoczona. Chciałam to wszystko usunąć z sieci. Nie chciałam by ludzie myśleli, że coś mnie z nim łączy.
     Szybko wyjęłam swój telefon, natychmiast łącząc się z internetem. Tak jak myślałam zasypało mnie multum powiadomień z Twittera. Przybyło mi setki obserwatorów, miałam dużo prywatnych wiadomości oraz byłam pooznaczana na większości tych zdjęć przez każdego, kto je udostępniał. Kurwa mać!
- To nie tak, jak myślisz Brian. - powiedziałam, chowając urządzenie do kieszeni.
- A jak? - ściszył głos i przeniósł swój wzrok na podłogę.
     Co ja miałam mu powiedzieć? Przygryzłam wargę, płonąc ze zdenerwowania. Zależało mi na Brianie, był dla mnie tak cholernie ważny. Nie mogłam go stracić, przez tego dupka, który od początku wszystko miał zaplanowane.
- Nie jesteś moją dziewczyną, Juliet. Nie jesteś nią oficjalnie, jest wiele rzeczy, które stoi nam na przeszkodzie, ja po prostu chciałem wiedzieć, czy coś się wydarzyło. Chciałem wiedzieć czy to on był powodem, dla którego cały wieczór się do mnie nie odezwałaś.
     Nieśmiało pokiwałam głową. Nie miałam zamiaru go okłamywać. W tym samym momencie uświadomiłam sobie, że skoro nawet Brian to zobaczył, cała szkoła musiała już widzieć te przeklęte artykuły. Rozważałam opcję natychmiastowego powrotu do domu.
- Przepraszam, to był błąd, że się z nim zobaczyłam. Jest taki, jak myślałam od początku i...
- Daj spokój. - przerwał mi. - To nie ważne. - przyciągnął mnie do siebie, a moja głowa ułożyła się w zagłębieniu jego obojczyka.
     Westchnęłam głęboko i trochę mi ulżyło. Miałam jednak świadomość, że to dopiero początek. Za kogo teraz uważają mnie ludzie? Za jakąś puszczalską szmatę, która wskoczyła Bieberowi do łóżka? Większość będzie mi zazdrościć, chociaż w sumie nie wiadomo czego i się tym wszystkim podniecać. Nikt nigdy się nie dowie, że chciałam go pocałować.
- Juliet! Ty spotykasz się z Justinem?!
- Dlaczego my nic o tym nie wiemy?!
     Moi przyjaciele pojawili się przy nas znikąd. W tym samym czasie zadzwonił mój telefon, którego poczułam wibracje. Gestem dłoni pokazałam, by chwilę zaczekali, ponieważ postanowiłam odebrać od nieznanego mi numeru.
- Słucham?
- Juliet słońce? Niewiarygodnie się cieszę, Ellen Degeneres* z tej strony, mogę ci chwilkę zająć? - z głosu nieznajomej mi kobiety, wylewał się optymizm i radość.
- Skąd zna pani moje imię i kim właściwie pani jest?


      Lot samolotem przespałem. Caluteńki. W nocy nie mogłem spać. Czekałem tylko na to, aż te pieprzone zdjęcia nie pojawią się w sieci i ot, proszę bardzo. Nie musiałem zbyt długo czekać. Artykuły, plotki, zdjęcia. Internet już o tym dudnił. Przeklinałem się w myśli za ten cały pomysł z wyjściem.
    Z drugiej strony miałem to w dupie, że o mnie piszą. Niedługo już o tym zapomną. Gorzej będzie z Juliet, która została pewnie zasypana wiadomościami, dotyczącymi tej sytuacji. Współczułem jej, bo pamiętam początki swojej kariery, gdy ja zaczynałem dostawać dziesiątki wiadomości, które starałem się odczytywać. Teraz już mnie to nie obchodzi. Kilka milionów nieodczytanych nigdy wiadomości zalega w moich skrzynkach. Miliony już zostały usunięte bez mrugnięcia okiem.
    To wcale nie jest tak, że mam to wszystko gdzieś. Często mam ochotę przeczytać jakieś tweety i robię to, ale rzadko. Jakieś pojedyncze, losowe. To bardzo miłe, co piszą moi fani, ale nikomu nie starczyłoby czasu na odczytywanie wszystkiego. To nierealne.
     Scooter nie był zadowolony. Powiem nawet więcej. Wkurzył się na mnie i uważał to wszystko za mało odpowiedzialne i dojrzałe. No miał rację, dlatego nawet nie skomentowałem tego, co do mnie mówił, tylko grzecznie wysłuchałem. Potem zaczęliśmy grać na Xboxie. Tak jak mówiłem, polecieliśmy do mojego domu w LA. Planowaliśmy zostać tutaj na trochę. Nie mieliśmy jak narazie niczego w planach. A przynajmniej ja.
     Myślałem o niej. Przyznam, że całkiem sporo. Odtwarzałem w kółko nasze rozmowy i zastanawiałem się dlaczego tak mnie do niej ciągnie. Była mi obojętna, naprawdę nie znaczyła dla mnie nie wiadomo, jak wiele, ale miałem ochotę z nią rozmawiać. Była taka inna. Spędzanie z nią czasu miało sens, bo nie skakała wokół mnie, jak napalona nastolatka. Nie jest moją fanką. Chyba właśnie to sprawia, że jest dla mnie, jak nierozwiązana zagadka.
      Nie mogłem przewidzieć, że ci pieprzeni dziennikarze, znajdą mnie o tej porze. Musiałem ją jakoś ukryć, po co miałaby przez to wszystko przechodzić? Jak widać nie udało mi się to. Zdążyli zrobić zdjęcia, nie oszczędzili paru słów komentarza. Nie zostawili suchej nitki na nas. Nazwali ją "kolejnym pocieszeniem po Selenie". Niesamowicie się wkurwiłem. To nie była prawda. Jestem pewien, że przeczytała to wszystko. Musiała czuć się strasznie. Gdybym mógł, zaskarżyłbym ich wszystkich, ale z doświadczenia wiem, że nie ma to sensu.

- Jesteś egoistycznym, rozpuszczonym dzieciakiem, który jest zbyt pewny siebie a przede wszystkim uważa, że jest najważniejszy i wszystko mu wolno. Wyobraź sobie, że są też inni ludzie, którzy mają coś takiego jak uczucia! To pojęcie jest ci znane, Justin? Huh?

      Nie pamiętam czyje słowa ostatnio tak mnie zabolały. To były cechy tego wykreowanego Justina. Tak uporczywie próbuję się ich pozbyć. Przeczesałem grzywkę dłonią, przełykając ślinę. Było mi po prostu najzwyczajniej w świecie przykro. Nie chciałem, by tak o mnie myślała. Cholera, naprawdę tego nie chciałem. Miałem nadzieję, że w głębi serca wie, że taki nie jestem, że powiedziała to tylko w złych i silnych emocjach. Bo jeśliby naprawdę uważała mnie za takiego, jak to określiła z zimną krwią, nie zaproponowałaby spotkania, prawda? 
     Z przemyśleń wyrwał mnie wibrujący telefon. Odszukałem go, zakopanego w pościeli i przeciągnąłem po ekranie palcem, by odebrać połączenie, dziwiąc się, widząc na ekranie słowo "Ellen".


*Ellen Degeneres - może większość z was ją zna, kojarząc z jej własnego programu, a jeśli nie, to dowiecie się w następnym rozdziale ;)


________________________________________________________
Biedna Juliet... Co ona z tym wszystkim zrobi?
Oboje dostali telefon od Ellen.. przewidujecie coś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz