wtorek, 21 czerwca 2016

6. "I'm not a stranger."


     Byłam zadowolona, cholernie zadowolona. Wszystko potoczyło się po mojej myśli i perfekcyjnie zostało zakończone. Byłam też niewiarygodnie zmęczona po tygodniach przygotowań i dzisiaj też musiałam zostać do samego końca, gdy ostatnia żywa dusza nie opuści tego budynku, no a przede wszystkim dopilnować czystości. Etap, którego najbardziej nie lubię. Marzę tylko o tym, by wkraść się do łóżka i zamknąć oczy. Odpłynąć gdzieś, zregenerować siły. Brian pojechał odwieźć Kate do domu i sam miał wrócić do domu, ponieważ jutro ma egzamin.
     Skręciłam w pierwsze lepsze pomieszczenia i sprawdziłam, czy jest posprzątane. Stwierdzając perfekcyjną czystość, ruszyłam do drugiego. Pchnęłam drzwi, w środku panowała przerażająca ciemność. Zagłębiłam się w mroku, podświetlając sobie drogę jedynie słabym światłem z mojego iPhone. Uderzyłam palcami u stopy w jakąś szafkę, sycząc z bólu. Nagle pomieszczenie zalało światło, a ja aż podskoczyłam ze strachu kto to zrobił.
- Podobało ci się dziś?
     W drzwiach stał Justin, z założonymi rękoma. On musiał włączyć światło. Patrzył się na mnie takim przeszywającym wzrokiem, aż przeszedł mnie dreszcz. Przebrał się po koncercie w szare dresy i długą białą koszulkę na ramiączkach, przez ramię miał przewieszoną bluzę. Przeczesał palcami długą grzywkę i ponownie spojrzał w moim kierunku, przybierając oczekujący wyraz twarzy. A no tak, przecież zadał mi pytanie.
- Dzięki za światło. - uśmiechnęłam się. - Co do koncertu.. Tak, wszystko wyszło dokładnie tak, jak chciałam. Dzięki za fatygę. - przełożyłam kartony po pizzy na jedno miejsce, układając je jedno na drugim.
- Dla mnie żaden problem, wręcz przyjemność. Każdy koncert jest też treningiem, nie sądzisz? 
- Nie wiem, nigdy nie próbowałam swoich sił w śpiewaniu. - zaśmiałam się, wsadzając pudełka do kosza. Justin podniósł klapę od niego, pomagając mi. - Dziękuję.
- Tak naprawdę to sporo ludzi nie wie, że ma talent. 
     Chciałam wyciągnąć worek ze śmieciami z kosza, ale był tak ciężki, że ledwo co dawałam radę.
- Może ci pomogę? - Justin zajął moje miejsce i wyciągnął worek.
     Z podłogi podniosłam trzy reklamówki puszek i opakowań po przekąskach i wskazałam głową, by Justin wyszedł z pomieszczenia. Chłopak podążał za mną do miejsca, gdzie znosiło się wszystkie śmieci. Rzucił swój worek, zaraz po moich reklamówkach. Otrzepał dłonie i zaśmiał się, zdejmując jakąś taśmę z moich pleców.
- To nie pierwsze wydarzenie, jakie organizuję w tym mieście. Nie przeraża mnie już takie zaangażowanie. 
- Ty nie chcesz autografu, zdjęcia? 
     Trochę zdziwiło mnie jego pytanie. Założę się, że nigdy nikogo się nie spytał czy może dać mu autograf. Zaśmiałam się, spuszczając w dół wzrok. Co miałam mu odpowiedzieć? Było mi to obojętne, a z drugiej strony mieć z nim zdjęcie to fajna sprawa. Poza tym nie jedna by zabiła za taką fotkę. 
- Nie masz już dość pisania swojego imienia i nazwiska? - zaśmiałam się głośno.
    Chłopak wyjął telefon, włączył aparat, ja zrobiłam to samo. Okazało się, że mamy dokładnie takie same telefony. On myślał, że tylko gwiazdy show biznesu mają drogie telefony? Serio?
- Oprawię w ramkę i powieszę na ścianie, albo na suficie, żebym mógł na nie patrzeć, gdy położę się do łóżka. - uśmiechnął się szeroko, ustawiając się do zdjęcia.
     Nasze twarze były naprawdę blisko siebie. Przykleiłam uśmiech i pozowałam, póki chłopak nie zrobił paru ujęć, pod kilkoma kątami. Podziękował mi uśmiechem, chowając iPhone. 
- Wracasz już dzisiaj do.. - ucięłam. - Właściwie gdzie ty wracasz?
- Dobre pytanie, Juliet. - zaśmiał się, wkładając dłoń do kieszeni. - Dom mam w Kanadzie, Nowym Jorku, Los Angeles. Teraz wrócę chyba do Los Angeles, tam jest stąd najbliżej. 
- Samochód na lotnisko już czeka, Justin! 
      Oboje obróciliśmy się na głos Scootera. Już jechali, tak? Dlaczego zrobiło mi się jakoś tak dziwnie? Nic mnie z tą osoba nie łączyło i pewnie widzę go po raz ostatni. Chyba nic nie zmieni mojego zdania o tym człowieku. Zbyt wiele słyszałam, zbyt wiele się nasłuchałam, ale też i trochę zobaczyłam.
- Szerokiej drogi, Justin. - odezwałam się pierwsza, patrząc w jego oczy.
     Uśmiechnął się, poprawiając swoją bluzę. Uniósł ponownie wzrok, krzyżując go z moim. Dlaczego on nic nie mówi? Smutno mu? Jest zmęczony, głodny?
- Dzięki. - mruknął, ruszając przed siebie.
     Patrzyłam przez chwilę, jak zmierza do tylnego wyjścia, gdzie pewnie czeka już na niego ochrona. Chyba puściły mi emocje, bo głośno westchnęłam, nie wiedząc co mam robić. Oparłam się plecami o ścianę, chcąc znaleźć się w domu. Po raz ostatni spojrzałam w kierunku Justina, który właśnie w tej chwili się zatrzymał. Obrócił się do mnie i po prostu patrzył. Po chwili naciągnął kaptur na głowę, a ja ruszyłam przed siebie, zrywając kontakt wzrokowy. Nie lubię do nikogo się przyzwyczajać.


      Nie wiem dlaczego się odkręciłem, rzadko zastanawiałem się nad rzeczami, które już się stały. Wychodząc na świeże powietrze, poczułem ulgę, że już po wszystkim. Marzyłem tylko o kąpieli i śnie. Usiadłem z tyłu, tuż obok mnie Scooter, z przodu dwóch ochroniarzy, kolejnych trzech drugim autem. W sumie przyzwyczaiłem się już do tego. Spotykało mnie coraz więcej sytuacji, gdzie cieszyłem się, że jednak mam tą ochronę. Przez głowę przeleciał mi obraz, jak tłum nastolatek mnie gonił i cudem zdążyłem wskoczyć do auta, przecież te dziewczyny zdarły by ze mnie wszystkie ciuchy i porwały je na drobne kawałeczki, by chociaż skrawek mieć u siebie w pokoju.
- Jesteś jakiś przygnębiony odkąd tutaj przyjechaliśmy. Stało się coś, Justin? - przerwał moje przemyślenia Scooter.
- Wszystko gra, jestem po prostu zmęczony. - uciąłem krótko. - Chcę dzisiaj zatrzymać się w hotelu, jutro wrócimy do LA.
     Na szczęście Scooter nie pytał o szczegóły, po prostu zadzwonił gdzie trzeba i wszystko załatwił. Oparłem głowę o szybę, mając nadzieję, że drogę pokonamy bez żadnych niespodzianek. I tak też na szczęście było. Trochę mi się przysnęło, więc poderwałem się, gdy ktoś otworzył drzwi z mojej strony, że prawie wyleciałem na ziemię. Ostrożnie przetarłem twarz i wyszedłem ponownie na świeże powietrze.
     Po dłuższej chwili otworzyłem drzwi do naszego apartamentu i poszedłem do łazienki. Zrzuciłem wszystkie swoje ciuchy i napuściłem wody do wanny. Wlałem nieco czerwonego wina do kieliszka i powoli je sączyłem, delektując się przepysznym smakiem. Tak długo siedziałem w gorącej wodzie, że skóra mi odmiękła. Miałem całe pomarszczone dłonie. Otarłem ciało ręcznikiem i naciągnąłem na siebie białe bokserki z Calvina Kleina oraz krótkie, szare spodenki. Wychodząc z łazienki, zauważyłem Scootera leżącego na kanapie, który "oglądał telewizor", a tak naprawdę głośno chrapał.
     Zaśmiałem się, dopijając wino. Ująłem telefon w dłoń i usiadłem na szerokim parapecie okiennym. Obserwowałem po części jadące samochody, kilkoro ludzi. Zalogowałem się na twittera, jak zwykle widząc setki powiadomień, setki tweetów i wstawianych zdjęć ze mną z dzisiejszego koncertu. Musiałem jakoś podziękować im wszystkim za ten wieczór. Postanowiłem wrzucić coś od siebie.

@justinbieber: Dziś był niezwykły dzień. Dziękuję mieszkańcom Seattle, dziękuję mojej ekipie, dziękuję @julietperry. Kocham was!

      Mimowolnie wszedłem na jej profil, kliknąłem 'obserwuj' i zjechałem na dół, ignorując wciąż to nowe powiadomienia o tym, że ktoś dodał mój tweet do ulubionych lub podał go dalej. Miała słodkie zdjęcie profilowe, a w tle jakiś napis "Only time will show you the truth." (ang. Tylko czas pokaże ci prawdę). Ciekawe, w sumie zgadzałem się z tym. Czas był wyznacznikiem wszystkiego, tak naprawdę. Ostatni tweet dodała 4minunty temu.

@julietperry: Po ciężkich tygodniach należy mi się ostre bieganie. xoxo

     Dlaczego zerwałem się na równe nogi, wziąłem telefon mojego menadżera i odnalazłem jej numer komórkowy? Zapisałem go u siebie w kontaktach, a moje palce jakimś dziwnym trafem zaczęły konstruować wiadomość do niej.

DO: *Juliet*
"Nie boisz się biegać o tak późnej godzinie?"

OD: *Juliet*
"Nie rozmawiam z nieznajomymi"

       Zaśmiałem się pod nosem, wyobrażając sobie jej minę, gdy dostała wiadomość od nieznajomego numeru. Pewnie pomyślała, że ktoś ją obserwuje. Komiczne.

DO: *Juliet*
"Nie jestem nieznajomym ;) Jestem Twoim sukcesem"

OD: *Juliet*
"Pokazać ci miasto, szpiegu?"


________________________________________________
Ale mi się podoba ta wymiana smsów :D
Czy to dziwne, że jak piszę ich wspólne sceny, to sobie wyobrażam w nich siebie? :D

Ktoś w ogóle tu zagląda? :(
WATTPAD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz