środa, 18 maja 2016

4. "She's not my fan."

Earlier..
    W sumie miałem to w dupie. Nie byłem od tych papierkowych spraw, umów i regulaminów. Chyba po to właśnie ma się menadżera, prawda? Szczerze mówiąc, nie znałem się na tym wszystkim. Schowaliśmy się z Ryanem do innego pokoju, gdy usłyszeliśmy, że ktoś puka do drzwi. Scooter umówił się na spotkanie z jakąś małolatą w sprawie mojego koncertu. Odpuściłem nawet obecność przy tym, miałem na dzisiaj dość fanek skaczących wokół. Nie to, że ich nie lubię, bo kocham moich fanów, ale dziś byłem wyjątkowo zmęczony. Na początku przysłuchiwaliśmy się, by cokolwiek wyłapać, ale po chwili nam się to znudziło.

- Justin nie mógł przyjechać, ma inne sprawy, którymi musi zająć się osobiście. - próbował usprawiedliwić mnie Scooter.
- Przecież nie umawiałam się z nim, tylko z panem. - odparła mu.

     To co usłyszałem, nieco mnie zdziwiło. Te słowa brzmiały, jakby ona wcale mnie nie lubiła, nie podziwiała.. ? Nie wiem jak to nazwać. Była taka obojętna na to, co Scooter powiedział. Miała gdzieś czy jestem, czy nie. Nie wiem czemu aż tak mnie to zdziwiło. Może byłem zbyt przyzwyczajony, że większość dziewczyn chciała mnie choć zobaczyć. Tak, to zdecydowanie to. Spotykam się z czymś takim pierwszy raz od.. zawsze? Tak cholernie zaintrygowało mnie to, dlaczego za mną nie przepada? Robię spoko muzykę, pomagam ludziom, co jeszcze mam robić? Nie zna mnie przecież prywatnie, nie wie, jaki jestem naprawdę. 
     Postanowiłem lekko uchylić drzwi, na kilka centymetrów, by zobaczyć, jak wygląda. Niestety Ryan, jak zwykle musiał wszystko popsuć. Najpierw potknął się o coś, a później zaczął wydawać z siebie dźwięki, jakby dochodził. Uderzyłem go lekko z liścia, by przywrócić go do porządku. Był nieźle wstawiony. Dlaczego ja jeszcze się nie nauczyłem, że Ryan ma najsłabszą głowę ze wszystkich ludzi, których znam? 
- Jesteś popierdolony. - zaśmiałem się.
     Ponownie uchyliłem drzwi, ale niestety dziewczyna siedziała tyłem, na kanapie. Widziałem tylko długie, ciemne, proste włosy i smukłe ramiona. Miała białą, elegancką bluzkę. Jej głos był naprawdę delikatny, taki aksamitny i miły. Idealny do mojej nowej piosenki, mógłby to być duet. Pewnie nie umiała śpiewać, a szkoda. Z drugiej strony i tak bym jej nie poprosił, by ze mną zaśpiewała. No jakby to wyglądało?
     Ujrzałem ją w całości tylko ukradkiem, gdy już wychodziła. Jej uśmiech przemknął mi przed oczami, co było tak szybkie jak mrugnięcie powieką. Miała cudowną figurę. Była cholernie szczupła, ale mimo wszystko miała jakieś tam kształty. Rzadko się to spotyka, prawda? Ciekawe czy jest inteligentna. W sumie zaczynałem wierzyć w to, że gdy dziewczyna jest naprawdę ładna, to jest po prostu pusta i wiele odstaje od poziomu inteligencji, którego normalny człowiek oczekuje.
- Co wy odpieprzacie?! - nagle drzwi otworzyły się, jakby same. Stanąłem ze Scooterem twarzą w twarz.
- Ryan jest pijany. - wzruszyłem ramionami i minąłem mojego menadżera.
- Załatwiam koncert w jakiejś dziurze za całkiem duże pieniądze, a nagle słyszę, jakby któryś z was się spuszczał! Macie szczęście, że nie widzieliście miny tej biednej dziewczyny, która nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
      Więc się zawstydziła? Jest nieśmiała. Cecha, której nie cierpię. Lubię, kiedy dziewczyna wie czego chce, a gdy wie czego pragnę i ja, można powiedzieć, że niczego więcej już nie trzeba. Zaśmiałem się w duchu. Moje życie kręciło się raczej wokół dziewczyn na jeden wieczór, które nic dla mnie nie znaczyły. Nie zdarzało się to jakoś często, ale owszem. Wystarczyło parę telefonów. Od rozstania z Seleną, nie angażowałem się emocjonalnie w żadną relację, czy znajomość. Przestało mi na tym zależeć. Zawiodłem się raz, nie chcę tego powtarzać. To przereklamowane.
      Myślałem, że Scooter naprawdę się wkurzy, ale on zaczął się śmiać. Złapał pada od xboxa i wyzwał mnie na pojedynek. Graliśmy w Fifę 2016, w co nigdy jeszcze nie przegrałem. Kolejne godziny właśnie tak nam mijały. Alkohol nie mógł dziś przejąć nade mną kontroli, z tym samym problemem borykał się i mój menadżer. Postanowiliśmy we trójkę, że pójdziemy do klubu, mimo że dochodziła 3 w nocy. To właśnie leżało w naszej naturze - nieprzewidywalność. Liczyłem tylko na to, że wszystkie moje naprawdę namolne fanki już śpią. Chciałem ten wieczór spędzić z kumplami.
      Nie zajęło nam dużo czasu dotarcie na miejsce. Szybko chcieliśmy zanurzyć się we wnętrzu klubu i trochę sobie potańczyć. Gdy moje stopy dotknęły parkietu, przypomniało mi się, że zostawiłem telefon w samochodzie, którym przyjechaliśmy. Michael - szofer, miał czekać na nas przed klubem, więc nie mógł odjechać.
- Stary, wracam po telefon. - powiedziałem w kierunku Scootera, na co skinął głową.
     Skierowałem się do pierwszych, z dwóch par wyjściowych drzwi. Przekraczając ich próg, nie dość, że panowały tam egipskie ciemności, to przez to na kogoś wpadłem.
- Kurwa, sorry, nie widziałem! - podniosłem głos i jak najszybciej mogłem odszukałem włącznik światła.
     Jakaś laska, w czarnej spódnicy. Miała długi, ciemny kucyk. Szczupła, wystraszona. Co miałem więcej zrobić? Skierowałem się do wyjścia, przekraczając próg drugich drzwi. W momencie, w którym moje stopy były już na chodniku, usłyszałem coś, co mnie nieźle zaskoczyło.
- Juliet?
- Scooter?
     Mój menadżer musiał wychodzić za mną i zauważył całe zajście, a co najważniejsze, rozpoznał tą dziewczynę. To była ona. To ona była dzisiaj w naszym apartamencie i organizowała mój koncert. Nie zaczęła krzyczeć, piszczeć, ani mnie nie zatrzymała. To tylko potwierdziło moje przypuszczenie. Ona nie jet moją fanką. A ja już miałem nowy cel, który musiałem osiągnąć. Muszę sprawić, by się nią stała.


Later...
     Byłam nieco zszokowana tą całą sytuacją, która przed chwilą się wydarzyła. Wpadł na mnie Justin, oczywiście przepraszając po swojemu - bez kultury, zupełnie, jak podejrzewałam. Jednak mam nosa do ludzi.
- Nie podejrzewałbym cię o imprezowanie w klubie. - usłyszałam, co wybiło mnie z transu.
- Tak, tak, w sumie właśnie wychodziłam, idę tylko po przyjaciela.
     Scooter zszedł mi z drogi, umożliwiając przejście. Wyminęłam go z zażenowanym uśmiechem i ruszyłam w stronę Briana, który mam nadzieję jeszcze tutaj siedział. Na twarzy zapewne spaliłam już buraka, nie mówiąc o przyśpieszonym tętnie. Po chwili ponownie znalazłam się przy stoliku, gdzie zostawiłam mojego towarzysza. Głowę miał schowaną w przedramieniu lewej ręki, która leżała na stole. Tuż obok dłoni stało kilka kieliszków. Przez parę minut, przez które mnie nie było, przybyło 3, może 4.
- Brian. - szturchnęłam go lekko w ramię. Wyglądał, jakby był kompletnie pijany.
      Uniósł wzrok i skrzyżował go z moim. Powiedziałam, że musimy już się zbierać, na co tylko kiwnął głową. Pomogłam mu wstać i ujęłam go pod rękę. Szliśmy bardzo powoli, ale na szczęście utrzymywał jako taką równowagę. Weszliśmy do pomieszczenia, w którym było już pusto. Barman nawet zmywał już blat. Prócz jednego stolika w kącie klubu. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam Justina, Scootera i jeszcze jednego mężczyznę, którego nie znałam. Ile dziewczyn chciałoby być teraz na moim miejscu, by być tak blisko niego? Miliony? Miliardy?
      Nieoczekiwanie nasz wzrok się skrzyżował, co niespecjalnie mi się spodobało. Znowu się zawstydziłam, a on chyba nie zamierzał przestać się patrzyć. Może miał wyrzuty sumienia za to, że na mnie wpadł?
     Teraz to było nie ważne, bo moją głowę zajmowało w tej chwili tylko jedno. Jego oddech na moim czole, gdy w ciemnościach zderzyliśmy się. Jego bliskość była bardzo zniewalająca i onieśmielająca. Nie chciałam tego nigdy więcej powtarzać. Zerwałam kontakt wzrokowy, gdy zauważyłam, że Justin zaciska szczękę, patrząc w moją stronę. Mimo wszystko, nadal czułam na sobie jego wzrok. Cholera jasna... Dlaczego?


________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział czwarty przypadł wam do gustu
Szkoda tylko, że nikt się na ten temat nie wypowiada :(

PERFECTION dostępne również na wattpadzie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz