Zszokowana pchnęłam lekko drzwi do przodu. Nabrałam powietrza w płuca, chcąc zakończyć to całe przedstawienie.
- Co ty tu robisz, Justin? Czy to wszystko nie jest już jasne?
- Dla mnie nic nie jest. Wpuścisz mnie do środka, bo za chwilę możemy nie stać już tutaj sami.
Wiedziałam o co mu chodzi. Sugerował mi, że zaraz go znajdą. To naprawdę było uciążliwe, nie wiem czy dałabym radę tak żyć. Weszłam do swojego pokoju, wiedząc, że Justin podąża za mną. Odłożyłam małą kopertówkę na stolik i rozejrzałam się po niedużym pomieszczeniu hotelowym.
- Nieprzyzwyczajony do innych warunków niż super luksus? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Podoba mi się tutaj. - zaśmiał się cicho i usiadł na skraju dużego łózka, pokrytego białą narzutą.
Czułam się dość niezręcznie w jego towarzystwie, co wcale mnie nie dziwiło. Nie znałam osoby, która umiała kłamać tak dobrze, jak on. Zrobi wszystko, dla swojej korzyści, by tylko cokolwiek zyskać, by nie stracić tego, co już ma. Przerażała mnie taka fałszywość. Miałam ochotę po prostu stamtąd uciec.
Justin wpatrywał się we mnie, wzrokiem pełnym emocji. Mimo tego, nie mogłam odczytać tak naprawdę żadnej z nich. A może po prostu nie chciałam? Z drugiej strony nie wiem, czego pragnęłam. Ten chłopak wywoływał we mnie non stop jakieś inne odczucia. Nie potrafiłam tego zrozumieć, jak silne oddziaływanie miał na mnie.
- Chciałabym, żebyś zniknął i dał mi spokój. Nic nas nie łączy, Justin, rozumiesz? Nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań, ani ja wobec ciebie. Wracaj do siebie.
Nie wiem jakim cudem znalazłam w sobie odwagę, by się pierwsza odezwać. Nie wiem skąd pojawiły się w mojej głowie te słowa. Był ciężkie i poważne. Ale nie byłam pewna, czy były prawdą, czułam wahanie w swoim sercu, nienawidziłam siebie za to, że cokolwiek chciało się we mnie zmienić, że cząstka mnie, chciała dać mu szansę. Szansę na.. Właściwie nie wiem na co.
- To nie jest tak straszne, na jakie wygląda, Juliet. - wstał, zmierzając w moją stronę. - Weszłaś w moją głowę, od kiedy przyszłaś na spotkanie ze Scooterem, byłem w pokoju obok. Po moim koncercie, nasz wspólny czas, podczas którego sam siebie poznałem lepiej, dzięki tobie.. Nic to dla ciebie nie znaczy? Prawie mnie pocałowałaś przed hotelem, Juliet. Wiem, że tego chciałaś.
Był stanowczo za blisko mnie. Moje ciało zaczęło reagować na jego obecność tuż obok. Robiło mi się coraz cieplej, serce przyśpieszyło. Za wszelką cenę chciałabym temu zapobiec, ale wiedziałam, że to niemożliwe.
- Nie. - rzuciłam krótko, grając twardą. - To była chwila zawahania, przecież jesteś Justin Bieber. Dobrze wiesz, że żadna dziewczyna ci się nie oprze. - zaśmiałam się ironicznie.
- Przestań udawać. - uciął.
- Ty robisz to cały czas. Jak możesz mi to zarzucać? - zmrużyłam oczy i skrzyżowałam dłonie na piersiach. - Po co tutaj przyszedłeś, Justin?
- Żeby ci wyjaśnić, że nie jestem taki, jak myślisz. Musiałem skłamać i pewnie jeszcze nie raz to zrobię. Zrobiłem to po to, by cię chronić. Chcę ci zaoszczędzić showbiznesu, nie chcę, by cię w to wciągnęli. To piekło. - położył mi dłoń na policzku. - Ufasz mi?
Wpatrywałam się w jego zaróżowione wargi i jasne oczy, które były skupione w moich źrenicach. Wpadłam jakby w chwilowy trans i miałam wrażenie, że jego oczach mogę zobaczyć co tylko chcę. Były odzwierciedleniem moich marzeń.
- W co ty ze mną pogrywasz? Masz rozdwojenie jaźni? - otrząsnęłam się, uwalniając się od głębi jego oczu.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. - nie zdjął dłoni z mojego policzka, lecz dołożył drugą, obejmując nimi moją twarz. - Czy mi ufasz?
Jak mogłam mu ufać, skoro go nie znałam? On chyba nie wie co to zaufanie. W sumie nie dziwię się. Nie wiem co za cholerny głos w moim sercu, podpowiadał mi, że tak, że mu ufam. Na szczęście miałam jeszcze rozum, który krzyczał "nie!". Poczułam kciuk Justina na swoich wargach. Jeździł nim delikatnie i powoli, poznając kształt moich warg.
- Bo ja sobie nie ufam. - szepnął, nie czekając na moją odpowiedź.
Justin jeszcze bardziej się do mnie zbliżył, łącząc nasze usta. Zupełnie nie wiem dlaczego to zrobił, ale to pytanie niemal natychmiast zniknęło. Poczułam jego świeży oddech, gdy rozchyliłam usta. Przejechał delikatnie językiem po mojej wardze, chcąc uzyskać dostęp, by pogłębić pocałunek. Zgodziłam się, czując jak miękną mi nogi, gdy nasze języki zaczęły się ze sobą łączyć i plątać. Przez chwilę, miałam wrażenie, że mnie tu nie ma. To było nie do opisania. Justin przeniósł mnie w inny świat, całując mnie delikatnie, z uczuciem. Nie chciałam tego przerywać. Po chwili, gdy oboje odsunęliśmy się od siebie, stykając się czołami.
Czy ja właśnie całowałam się z Justinem Bieberem?
Nie wiem co mi kurwa strzeliło do głowy, żeby ją całować. Może jestem tylko facetem i nie potrafiłem oprzeć się jej urodzie, a może od dawna chciałem to zrobić, bo pragnąłem poczuć jej smak? Nie mam pojęcia, ale gdy Juliet odsunęła się ode mnie, poczułem niedosyt. Chciałem jej więcej, czułem niesamowitą euforię.
Wiedziałem, że nie powinienem tego robić. Nie miałem prawa, dawać jej jakiejkolwiek nadziei. Kurwa, po co ja tutaj przyszedłem?
- Chciałem cię tylko przeprosić. - szepnąłem w jej usta.
- To są twoje przeprosiny, tak? Całujesz mnie, mówisz przepraszam, znikasz i po wszystkim, tak? - ujrzałem łzy w jej oczach.
- Nas nie ma prawa nic łączyć, rozumiesz, J? Zupełnie nic. To nie ma prawa bytu.
- Ale ja nie chcę, by cokolwiek nas łączyło! Mam chłopaka!
Nieco mnie zamurowało na słowa, które wypowiedziała. Pewnie chodzi o tego Briana, z którym przyjechała do Scootera i który był przy niej na moim koncercie.
- To dlaczego mnie całowałaś?
- Nie wiem, to nie powinno było się..
Nie zdążyła skończyć zdania, bo znowu ją pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać. Nie chciałem przestać, pragnąłem trwać w tej chwili. Ten pocałunek był namiętniejszy. Czułem żar między nami. Przejechałem dłonią wzdłuż jej tali, przez ramię i biodro. Miałem gęsią skórkę, była taka nieskazitelna. Nie mogłem jej zniszczyć.
- Wyjdź stąd! Nie chcę cię więcej widzieć, rozumiesz?! - krzyknęła, gdy odsunąłem się od niej, nabierając haustu powietrza.
Odwróciłem się od niej i podszedłem do okna. Szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia co powinienem w tym momencie zrobić. Chciałem się zapaść pod ziemię, albo cofnąć czas, by wszystko inaczej rozegrać. Na nic sobie nie pozwolić. Spojrzałem na nią ponownie, gdy ocierała łzę z policzka. Nie chciałem, by przeze mnie cierpiała. Nie wiem kim dokładnie ona dla mnie jest i ile dla mnie znaczy, ale byłem pewien, że nie jest mi obojętna.
- Wyjedź ze mną, Juliet.
- Co?! Ty jesteś całkiem niepoważny.
Podszedłem do niej ponownie i łapiąc jej dłoń w swoje, spojrzałem w jej oczy.
- Na kilka dni. Tylko na kilka dni. Proszę cię.
______________________________________________
Uwielbiam takiego romantycznego Justina <3
nikogo i tak to nie obchodzi.
Uwielbiam takiego romantycznego Justina <3
nikogo i tak to nie obchodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz